poniedziałek, 31 października 2011

Po zawodach

Hej Wam :)
Wybaczcie, że nie napisałam nic o zawodach, które były aż dwa tygodnie temu... zupełnie zapomniałam, że obiecałam napisać o ich przebiegu :)


          Przyjechałam tam o 9:00, i mimo dość wczesnej pory, wszyscy tam byli już na nogach, konie stały w boksach, a zawodnicy i luzacy już się wokół nich uganiali. Stały przyczepy, koniowozy, karetka.... normalnie nie poznałam tego zazwyczaj spokojnego miejsca. Poszłam do boksu Bolero, trochę z nim posiedziałam zanim zaczęłam go siodłać, żeby zapoznać się z jego nastrojem. Potem zaczęłam go siodłać z Dominiką, która też na nim startowała. Czyściutki rząd plus białe ochraniacze i czapraczek dały niemalże profesjonalny efekt - wyglądał jak na jakieś WKKW a nie na mini LL :)
Potem zostawiłam go na moment, żeby sprawdzić na liście która jadę z kolei. Okazało się, że jestem ósma, czyli mniej więcej w połowie listy. Następnie ubrałam czarną marynarkę i białe bryczesy oraz sztylpy Kasiaka. Może i nie miałam fraka, ale grunt że wyglądało dość elegancko :)
Jak wyprowadziłam Bolka na rozprężalnie, było tam już z dziesięć koni, część z Bocianiego Gniazda, a część miejscowych.
Wsiadłam na niego, przekłusowałam, przegalopowałam, dostałam 5 ochrzanów bo zajeżdżałam komuś drogę na przeszkodę :). Ale postanowiłam nikomu nie dogryzać, w końcu inni też są zdenerwowani uczestnictwem. Rzucałam im krótkie " spoko" i jechałam dalej jak gdyby nigdy nic.  Mi też zajeżdżali drogę ale trudno - Bolek zachowywał się spokojnie i nie rwał na przeszkody. Skoczyłam ze 3 razy okser i 2 razy stacjonatkę. Nie chciałam go przemęczać, no bo przecież się zmęczy i nie będzie miał siły skakać, będzie zrzucał, nie dam rady go ruszyć, zacznie mi zamulać na parkurze.... myliłam się.
Siedem przejazdów zleciało szybciej, niż mogłam się tego spodziewać. Potem spiker zawołał mnie na parkur. Pomyślałam : "Byle szybko, dokładnie i z bani". I tu znowu się myliłam.
Ukłon, gwizdek, jadę... a raczej pędzę. Pierwsze dwie przeszkody - jakoś go nakierowałam. Potem było tylko gorzej - Bolero zaczął rwać w stronę koni, nie mogłam go zatrzymać. Odchylałam się mega to tyłu, mówiłam "prrr" a ten nic. Leciał. I skończyło się tak - trzy wyłamania, eliminacja. Pff, trudno.
Ale nie dałam za wygraną, musiałam przejechać ten cholerny parkur jeszcze raz, nawet jeśli miałabym glebąć na końskie gówno.
Pojechałam jeszcze raz, poza konkursem. Bolero znał już trasę, nie miał tyle energii co za pierwszym razem. Po moim nieudanym przejeździe dosiadła go jeszcze Dominika, więc nie było mowy o takim tępie.
I przejechałam - na czysto!
Muzyka sobie leciała, a koniś leciał na przeszkody jak gdyby nigdy nic. Aż chciałam, aby parkur ciągnął się w nieskończoność!
Zero nerwów i baja :)


A teraz czas na seans filmowy :)
oto film z drugiego przejazdu - bo pierwszego przyrzekłam sobie nikomu nie pokazać. I tak za wielu ludzi to widziało.


http://www.youtube.com/watch?v=KecMImBF7_U






A tu macie zdjęcia:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń